Chyba pierwszy raz w życiu uda mi się opisać wszystko co sobie zaplanowałam. Aż sama jestem z tego powodu zdziwiona O.o Dzisiejsza paczuszka jest przedostatnia, zaś notki z Pierwszymi Wrażeniami zakończą się tej jesieni na części 7. Czy pojawi się później wpis z mid-season review jeszcze nie wiem – muszę to przemyśleć po zrobieniu ostatecznego przesiewu. Dziś już jednak nie przedłużam i oddaję w wasze ręce tekst o sequelu K: Return of Kings, ostatniej już wariacji na temat magicznej szkoły Taimadou Gakuen 35 Shiken Shoutai oraz kilkuminutówkę Anitore! EX.
OPINIA: Jesienią 2012 roku (czyli już 3 lata temu), wyszła seria o nazwie K. Był to oryginalny projekt, który przyciągnął ludzi zakręconą fabułą i, przede wszystkim, pięknem wykonania. Zakończył się on jednak w dość otwarty sposób. W zeszłe wakacje mogliśmy oglądać bezpośredni sequel, pełnometrażowe K: Missing Kings zaś Return of Kings kontynuuje od miejsca, gdzie skończył się film. Anime to ogółem należy do chlubnego gatunku „nie całkiem wiem co się dzieje, ale taaaakie to łaaaadne~!”. Mamy multum bohaterów (podzielonych na rywalizujące ze sobą frakcje), niejasne wątki paranormalne oraz może kapkę jakiejś głębszej filozofii, ale koniec końców i tak wszystko sprowadza się do zadowolonego wzdychania oglądając fajerwerki graficzne jakie nam tu funduje ekipa z GoHands. Sceny pojedynków to choreograficznie-kolorystyczna uczta dla oczu (plus tła zwyczajnie zwalają z nóg), przy okazji zaś można posłuchać kojącej muzyki towarzyszącej całemu stadu gwiazd rynku seiyuu. Myślę, że ludzie skłonni byliby to obejrzeć nawet bez fabuły, w formie samego teledysku ;P Nie ma jednak tak źle – historia jest i to nawet całkiem przyjemnie zakręcona (choć jednocześnie nie zawsze zrozumiała). Cały czas czekamy na powrót białowłosego Yashiro (aka podejrzanego, niemieckiego naukowca :p), który znikł w pierwszym sezonie, Niebieski Król zdaje się pomału tracić swoje moce, co nie wróży nic dobrego na przyszłość, zaś osłabiony po utracie swojego lidera gang Homra, na szczęście powoli odzyskuje siły. Żeby tego było mało, wszystkich denerwuje frakcja Zielonych i nie, nie mówię tu o wielbicielach fauny i flory, raczej o fanach morderczych gierek oraz szerzenia ogólnego chaosu. Siadając do tej serii, poprzednie trzeba mieć za sobą, dlatego co tu dużo gadać – jeśli podobały wam się tamte części, tu mamy więcej tego samego. Czy jednak marka K na Return of Kings poprzestanie, to się dopiero okaże.
WSTĘPNA OCENA: 7+
TYTUŁ: Taimadou Gakuen 35 Shiken Shoutai
OPINIA: W końcu udało mi się sprawdzić wszystkie magic-high-school-light-novel i z żalem przyznaję, że na finish zostawiłam sobie najgorsze co gatunek ten ma do zaoferowania tej jesieni. Taimadou prezentuje wszystkie możliwe banały jakie można sobie wyobrazić – w sumie na tym etapie nie powinnam się już o to czepiać, przecież poprzednie tytuły z tego worka też były ich pełne, sęk jednak w tym, że przynajmniej próbowały coś z nimi zrobić, a nawet pomimo wrażenia kilkukrotnego oglądania tego samego odcinka, okazywało się to przyjemnym doświadczeniem (na was patrzę Rakudai i Asterisk). Choć tutaj nie mamy żywej kopii tamtej dwójki, cliché i tak zostały wkomponowane w fabułę. Dostajemy harem z: niezdarą, wyniosłą biczą z mhroczną przeszłością oraz ekscentryczną nauczycielką. Ekipa uczęszcza do szkoły, która trenuje dzieciaki na Inkwizytorów zwalczających osoby posługujące się magią. Główny bohater jest jej pośmiewiskiem, bo jako jedyny używa miecza, a nie broni palnej jak reszta (oczywiście okazuje się w tym piekielnie dobry, choć nikt o tym nie wie). Cała obsada zaś składa się na Oddział 35, potocznie uważanym za miejsce, gdzie trafiają same niedorajdy. Problem polega na tym, że ciężko tu kogokolwiek polubić – niezdara okazała się zbyt niezdarna (serio, oni dali snajperkę do ręki lasce, która pudłując trafiła w NIE TEN BUDYNEK CO TRZEBA?!?!), bicza zamiast zainteresowania wzbudza irytację, a MC nie dostał swojego „time to shine”, więc w sumie niczym się nie wybija (a tak się cieszyłam na serię z Hosoyanem w roli głównej, ech). Misje drużyny stwarzają totalnie inny klimat niż reszta odcinka – całość startuje jako stereotypowa, fanservice’owa „komedia” typu cycki-w-twarz, a po chwili rzuca sceny, gdzie widzimy zabitych ludzi pokrojonych na stołach przez jakąś sektę. Kontrast w tym przypadku jakoś w moich oczach niezbyt wypalił. Takie to jakieś niesympatyczne, standardowe aż do bólu i zwyczajnie męczące – przy zaprezentowanej kombinacji już nawet ładna grafika nie pomoże. A pomyśleć, że przy zapowiedziach, to właśnie na ten tytuł liczyłam najbardziej, spośród wszystkich w tym gatunku.
WSTĘPNA OCENA: 4
OPINIA: Pomyślcie o aplikacji treningowej, która pokazuje wam jak wykonywać dane ćwiczenia. Macie? Ok. A teraz wyobraźcie sobie to w formie moe dziewczynki robiącej za waszego instruktora – mniej więcej tak najłatwiej wytłumaczyć na czym polega Anitore, czyli, jak się domyślam, skrót od engurishowego „Anime Toreeningu”. Całość pokazana jest z perspektywy pierwszoosobowej (tak jakbyśmy byli operatorem kamery i filmowali wszystko z ręki), a więc bohaterki mówią do ekranu, zwracając się bezpośrednio do widza – jest to dziwne, ale przynajmniej nie tak creepy jak w Makura no Danshi z zeszłego sezonu. Co jest fajne, to definitywnie same ćwiczenia, np. pierwszy raz w życiu usłyszałam tu o czym takim jak pompka indyjska (widzę jednak póki co tendencję do treningu siłowego, który mnie średnio interesuje). Za co jednak tak słaba ocena? Za wykonanie. Jak babcię kocham, to wszystko jest tak przesiąknięte fanservicem, że aż się rzygać chce. Kadrowanie jest, użyjmy bardzo pięknego polskiego słowa, lubieżne. Bardzo. Spoko, iż seria ma niby motywować do wysiłku fizycznego… no cóż, po sposobie pokazania powiedziałabym, że może i motywuje, ale… w różnym tego słowa znaczeniu ^^” Każdy odcinek to zaledwie 4 minuty (a jeszcze trzeba odjąć ending), więc pewnie zerknę jeszcze na kilka z nich, gdyż faktycznie z merytorycznego punktu widzenia można się tutaj dowiedzieć czegoś nowego, ALE szczerze mogłabym się obejść bez kilogramów moe, ujęć w strojach kąpielowych i sugestywnego wzdychania loli dziewczynek. Ehh, Japan >____>
WSTĘPNA OCENA: 4
Cheers~! :*
Kategoria: Anime, Pierwsze Wrażenie Tagged: 2015, Ani Tore! EX, Anime, Anime de Training! EX, Anitore! EX, AntiMagic Academy 35th Test Platoon, AntiMagic Academy „The 35th Test Platoon”, Jesień, K, K 2nd Season, K Project, K-Project Sequel, K: Missing Kings, K: Return of Kings, Pierwsze Wrażenie, Taimadou Gakuen 35 Shiken Shoutai, Taimadou Gakuen Sanjuugo Shiken Shoutai
