Minął tydzień od startu sezonu, udało mi się też posprawdzać już kilka tytułów, a więc pora zabrać się za PW! Nietrudno teraz znaleźć motywację do pisania, kiedy za oknem jest tak zimno, iż człowiek z najwyższą chęcią zaszywa się w domu gdzieś blisko grzejnika, z kompem na kolanach, i zastanawia się jakim cudem jest już październik ;) Mam wrażenie, że zanim się obejrzę będzie Boże Narodzenie…
Tytuł: Yuri!!! on Ice / Yuri on Ice
Premiera: 6 października 2016
Studio: MAPPA
Muzyka: Taku Matsushiba / Tarou Umebayashi
Opening: Dean Fujioka – „History Maker”
Ending: YURI!!! on ICE feat. Wataru Hatano – „You Only Live Once”
Opis: Yuuri Katsuki niósł na swoich barkach nadzieje całej Japonii na zwycięstwo w Finale Gran Prix jazdy figurowej na lodzie, jednak w decydującym momencie doświadczył miażdżącej porażki. Chłopak wraca do swojego domu na Kyushu przepełniony myślami o zakończeniu kariery. Nagle na jego progu pojawia się pięciokrotny mistrz świata jazdy figurowej na lodzie, Victor Nikiforov, razem z Yurim Plisetskym, obiecującym młodym Rosjaninem, który już na tym etapie wygrywa z zawodnikami starszymi od siebie. Cała trójka postanawia zmierzyć się w bardzo nietypowym Gran Prix.
Boże, jakie to anime jest piękne. I chodzi mi tu faktycznie o jego czysto techniczną stronę. Jest absolutnie prześliczne – MAPPA potrafi działać cuda i tutaj rzeczywiście grafika wprawia w zachwyt (żal mi, że screeny nie oddają tego nawet w małym procencie). Jazda figurowa na łyżwach, która jest główną tematyką tej serii, to coś, co musi być piekielnie ciężko zanimować. Płynność ruchów, emocje zawarte w występie, artyzm tego wszystkiego – nie zabrakło na ekranie żadnego z tych elementów. Ale może po kolei. Historia zaczyna się w momencie, kiedy nasz bohater zaczyna passę porażek w turniejach i mimo swojej miłości do sportu, jakoś nie potrafi się odbić. Kariera mu się nie układa, w życiu też nie ma różowo, a spotkanie z wymarzonym idolem nie do końca odbywa się tak, jak to sobie wymarzył. Yuuri, do spółki z resztą obsady, okazał się bardzo przyjemną postacią. Już pierwszy odcinek jasno określa jego charakter i naprawdę chce się śledzić dalsze poczynania tego aktualnie zagubionego, ale pełnego nadziei chłopaka. Dodatkowo trio Toyonaga-Suwabe-Uchiyama jest ciekawą kombinacją głosów, która może tchnąć w nasze postacie sporo smaczku. Podoba mi się też, że łyżwiarz, którym się inspiruje główny bohater, jest Rosjaninem. Nacja ta zawsze była znana z silnej reprezentacji w jeździe figurowej (można, jak ja, być zupełną nogą w tej tematyce, ale o takim np. Jewgienim Pluszczenko chyba każdy słyszał), a tym samym seria zyskała nutkę wiarygodności. Trochę się bałam poziomu fujoshi bait, ale nie ma źle, zaś całość jest na tyle interesująca i unikalna, że można lekką ręką zignorować fanservice’owe podteksty. Stawiajmy sprawę jasno – osobiście byłam oczarowana już po openingu, zaś oglądając występ Yuuriego/Viktora nie mogłam wręcz oderwać wzroku od ekranu. Do tego całość nie jest pozbawiona humoru (i ta gra słów w nazwie, bowiem mamy dwóch chłopaków o imieniu Yuri w obsadzie), a więc seans okazał się nie dość że artystycznym, to i zwyczajnie przyjemnym doznaniem. Zdecydowanie czekam na więcej! Poza tym jak znielubić coś, co ma „pierożki” w tytule pierwszego odcinka? ;D
Wstępna ocena: 8
Cheers~! :*
Kategoria: Anime, Pierwsze Wrażenie Tagged: 2016, Anime, informacje, Jesień, Pierwsze Wrażenie, Yuri!!! on Ice
