Ilość odcinków: 12
Data premiery: 6 lipca 2014
Kategoria: akcja, mechy, sci-fi
Właśnie obejrzałam sobie film pełnometrażowy do Hakuouki i ach… żeby wszystkie anime miały taki budżet… ;D Wracając jednak do tematu.
Tyle razy w ciągu tygodnia zabierałam się za pisanie tej notki, ale jakoś wena za bardzo nie chciała współpracować z moimi planami ;) Chyba początek roku akademickiego trochę wybił mnie z rytmu (nadal czuję się jakaś taka rozbita i nieogarnięta ^^”), ale mam nadzieję, że wpadnięcie w uniwersytecką rutynę będzie szybkie i bezbolesne – w każdym razie zapraszam na póki co ostatnie podsumowanie serii z lata. Tak, wiem – miało być jeszcze jedno i ewentualnie w końcu się pojawi, ale wolałabym najpierw zająć się nowościami, więc potwierdzam: następny tekst będzie pierwszym PW :)
OPIS: W roku 1972, misja Apollo 17 odkryła na księżycu bramę czasoprzestrzenną pozwalającą na szybką podróż między Ziemią a Marsem. Wkrótce wybucha wojna między dwoma planetami – na powierzchni Ziemi lądują Marsjańscy żołnierze za sterami wielkich, stalowych gigantów, mając tylko jeden cel: doszczętnie wytępić całą ludzkość.
NA PLUS: Aldnoah to przede wszystkim uczta wizualno-muzyczna z dobrymi zwrotami akcji – aż lub tylko tyle. Ładna grafika od A-1 Pictures z prostym, acz niezłym projektem postaci oraz fajnie zanimowanymi w 3D wielkimi robotami (tu zwanymi Kataphractami) potrafi przyciągać wzrok, szczególnie, że oprawiono to wszystko soundtrackiem od Hiroyukiego Sawano. OST ten w dość dużej mierze przypomina klimatem niesamowitą ścieżkę dźwiękową z Shingeki no Kyojin, ale dorzuca też swoje elektroniczne trzy grosze do całej mieszanki. Mamy więc sporo dobrych utworów z wokalem (ending „aLIEz” absolutnie podbił moje serce!) + bonusowa Kalafina w openingu :) Fabularnie może i anime nie powala oryginalnością (Urobucher ponoć po 3 odcinkach nie maczał w tym już więcej swoich palców), ale definitywnie wie jak tworzyć dobre cliff-hangery (albo w których miejscach kończyć odcinki xD). Zwroty akcji są naprawdę zaskakujące, że już nie wspomnę o ostatnim, absolutnie niszczącym system, epizodzie – nawet przy chłodniejszym odbiorze całości, kto po takim zakończeniu nie chciałby teraz/już/natychmiast sięgnąć po kontynuację?! Dodatkowo jako widz bardzo podejrzliwie nastawiony do wszelkich tytułów z mechami w roli głównej, muszę powiedzieć, że A.Z korzysta z nich w „ten dobry” sposób – czyniąc je zwykłymi „narzędziami” w ludzkich rękach, a nie „celem” samym w sobie, więc bynajmniej ich obecność nie powinna nikomu zepsuć zabawy z seansu :)
NA MINUS: Dawno nie spotkałam się z anime, w którym postacie by mi tak bardzo wisiały i powiewały. Nie jest to zbyt dobry układ, ponieważ w serii, która ma sporą śmiertelność bohaterów, ich ewentualna strata powinna widza poruszyć, ja tymczasem albo mam serce z kamienia (teoria obalona, bo definitywnie za dużo ryczę za fikcyjnymi postaciami ;p), albo twórcom nie udało się stworzyć ekipy potrafiącej wywołać prostą sympatię. Większość albo denerwowała głupotą (to że wszyscy wojskowi słuchali się pomysłów nastolatka i nikt nic nie umiał sam wymyślić źle wróży przyszłości naszej planety w razie ewentualnej inwazji z kosmosu ;P), albo zwyczajnym brakiem ludzkich odruchów – Inaho to tak bezpłciowa i wręcz robotyczna postać, że jego ponadprzeciętna inteligencja, która miała chyba widzów kupić, jakoś mało mnie obeszła. Pomijając już, że to ich „wojsko”, to był jakiś burdel na kółkach, a nie armia, tak na każdego tak naprawdę mogłabym tutaj znaleźć coś do ponarzekania (no, może odpuściłabym Marito, bo był najbardziej wiarygodny i ewentualnie Pani Kapitan).
PODSUMOWANIE: Biorąc pod uwagę wielki hype spowodowany ogromną ekipą znanych nazwisk, które brały udział w tym projekcie, definitywnie nie można uznać powyższego anime za przełomowe, niesamowite, powalające, czy jakkolwiek inaczej zwalające z nóg – a tego przecież się spodziewaliśmy, tak? Prawda, że Aldnoah.Zero ogląda się całkiem nieźle, ale główna zasługa tkwi w samym procesie siedzenia na wygodnej kanapie i wpatrywania się w „teledyski” stworzone z dobrego połączenia grafiki i muzyki, a nie szczerych emocjach jak strach o wiszące na włosku życie bohaterów. Przez wredny, acz genialny zabieg skończenia serii z przytupem, drugi sezon A.Z ma jak w banku, że będę chciała go sprawdzić – koniec końców czasami fajnie ogląda się coś, co tak świetnie cieszy oczy, nawet jeśli idiotyzm niektórych chwil może powodować przewracanie oczami ;)
OCENA PO PIERWSZYM WRAŻENIU: 7
OCENA KOŃCOWA: 7+
Cheers~! :*
Filed under: Anime, Posłowie, Recenzje Tagged: Aldnoah.Zero, Anime, informacje, opis, recenzja
