Wyrobiłam się! A trochę się o to bałam – cóż, nowy rok przywitam w tym samym stylu co zawsze, czyli zabiegana i robiąca wszystko na ostatnią chwilą ;) Ot, jak całe moje życie :D
Koniec jednak o mnie, bo nie to jest tutaj ważne – porozmawiajmy o was drodzy czytelnicy. Jak mijają wam święta? Czy zawitał do was śnieg i mróz? A może spędzacie swoje chwile wolności i lenistwa w cieplejszym klimacie niż pod kocykiem i z kubeczkiem gorącej herbaty? Mam szczerą nadzieję, że korzystacie z przerwy świątecznej jak najlepiej ^^
By umilić wam czas oczekiwania na ostateczne odliczanie i fajerwerki witające rok 2015, rzućmy ostatnie spojrzenie na to co zostawiamy za sobą. Co takiego się działo w dwa lata po końcu świata? O dziwo naprawdę dużo! :) Podsumujmy więc 2014 corocznym rankingiem zwycięzców kilku kategoriach od najepszego openingu zaczynając, a na najlepiej serii roku kończąc – zapraszam!
Opening:
Większość wpadających w ucho cudeniek urodziła jesień – bezapelacyjnie najlepszy sezon tego roku:
SiM – „EXiSTENCE” – Shingeki no Bahamut: Genesis
Piosenka, którą teraz już zawsze używam, gdy ktoś ze znajomych poprosi „Ty! Podeślij mi coś z tej japońskiej muzy, bo chcę posłuchać jak to brzmi!” ;) Lekko mówiąc każdy spodziewa się piszczących dziewczynek, a dostaje – cóż, sami widzicie. Porządny kawałek ostrej muzyki, który nawet u mojego brata wywołał kiwnięcie aprobaty :) Z innych ciekawych piosenek roku mamy np. ładny damsko-męski utworek Goose house „Hikaru nara” [Shigatsu wa Kimi no Uso], dynamiczny opening do Noragami, w którym kochałam się już od trailerów do anime (Hello Sleepwalkers „Goya no Machiawase„), czy też instrumentalny utwór Kunihiko Ryo „Akatsuki no Yona” z anime o tym samym tytule, pokazujący, że nie trzeba japońskiego popu, by zrobić dobrą czołówkę ;P Stawkę zaś zamyka zagrzewające do boju „Imagination” od SPYAIR (Haikyuu!!) Ale swego czasu katowałam tą piosenkę!
Ending:
Tu już różnorodnie, jednak co mnie denerwuje – czemu większość piosenek mi zjadły copyrightsy??? Idź do diabła youtubie :/
FLOW x GRANRODEO – „7 -seven-” – Nanatsu no Taizai
Oczywiście GRANRODEO, bo kto nie kocha Kishou Taniyamy? Świetny, rockowy wokal i świetna kolaboracja z FLOW ^^ Było jednak jeszcze kilka innych interesujących utworków w roku 2014 – z poważniejszych propozycji na pewno muszę wymienić „aLIEz” skomponowane przez Hiroyukiego Sawano (śpiew – [nZk]:mizuki), czyli piosenkę z absolutnie śmieciowym tekstem, która wpada w ucho jak mało co, niestety nie mam wam jak pokazać samego endingu, bo w wersji filmikowej zapadł się pod ziemię.
Poczuwam się także do przypomnienia dwóch śmiechowych perełek, czyli boysbandowego utworu zamykającego Kamigami no Asobi („REASON FOR…” wykonywane przez seiyuu serii), przy którym początkowo miałam ochotę wyrzucić monitor przez okno, zaś później niezdrowo wkręciło mi się w głowę oraz „Zecchou DAYBREAK” kapeli ULTRA-SOULS (znów śpiewa Taniyama, plus kilku innych seiyuu, m.in. mój ukochany Tatsuhisa Suzuki :D) stworzonej na potrzeby rąbniętego, muzycznego anime Bakumatsu Rock ;)
Bohater:
Tutaj walka była wyrównana, ale gdy przemyślałam sprawę, dość łatwo doszłam do wniosku, że podium należy się jednak życiowej sierotce i zapalonemu kaligrafowi w jednym, czyli „Sensei” Handzie :D Wariat dość łatwo podbił moje serducho swoim zagubieniem w świecie prowadzącym go od jednej dziwnej sytuacji do drugiej, przy okazji fundując mi całą masą szczerego śmiechu ^^ Po piętach jednak deptał mu Favaro Leone z Shingeki no Bahamut: Genesis, czyli piękny okaz antybohatera :) Menda i oportunista, ale tak sympatyczny, że nie da się mu nie kibicować! Trzecie miejsce zdobywa pseudo-samurai Tenka Kumoh z Donten ni Warau. Ryczałam przez tego idiotę! Jeśli to nie jest powód, żeby go tu umieścić, to już nie wiem co miałoby nim być ;)
Bohaterka:
Rin Tohsaka – Fate/stay night: Unlimited Blade Works
Po damskiej stronie królują silne kobietki, jednak pierwsze miejsce zajmuje bezapelacyjnie moja ulubiona tsundere ^^ Rin to postać z jednej strony stereotypowa, z drugiej nie popadająca w przesadę. Umie sobie radzić, jest pewna siebie, ale nie perfekcyjna, szczególnie kiedy trzeba rano wcześnie wstać :) (jak bardzo ją rozumiem pod tym względem!) Z innych interesujących dziewcząt, mieliśmy też w tym roku lubiącą gubić swoje ciało Hiyori Iki z Noragami – nie lekceważyłabym jej, skoro potrafi ustawić do pionu nawet tak walniętą istotę jak Yato :D Nie da się też zapomnieć Nike Remercier z Soredemo Sekai wa Utsukushii, która to stopiła serce małego tyrana piosenką przywołującą deszcz ^^
Seiyuu:
Jedno jest pewne – Takahiro Sakurai był w tym roku wszędzie!! Już samej jesieni grał/gra chyba dosłownie w każdej serii którą oglądam. Jest to równie szalone (pracoholik!!), co niesamowite :)
Dodatkowo biję także pokłony Daisuke Ono, bo Handa z Barakamona w jego wykonaniu, to w moich uszach były wyżyny voice actingu! *___*
Jeśli zaś chodzi o „nowe odkrycia”, to dla mnie jest to Tomoaki Maeno – nigdy wcześniej nie zwracałam na niego uwagi (a gra chociażby Naotsugu z Log Horizon) chociaż ma już nawet całkiem obszerną „filmografię”, ale teraz totalnie zakochałam się w jego Haku z Akatsuki no Yona! Brzmi tam tak naturalnie, jakby się urodził do tej roli ^^ Definitywnie będę od teraz wyczulona na tego pana :)
Także Kaito Ishikawa kontynuuje swoją dobrą passę – dostaje coraz więcej głównych ról (Tobio Kageyama, Logix Ficsario, Tigrevurmud Vorn, Nine) i z uśmiechem spoglądam w „przeszłość”, kiedy to wspominałam przy okazji Suisei no Gargantia o nowym, młodym seiyuu, który błyszczy jako Ledo :)
Soundtrack:
Bezapelacyjnie ostatnie miesiące należały do Taku Iwasakiego – zrobił OSTy do 3 serii, które oglądałam w tym roku i każdy z nich jest niezwykle unikalny, jednocześnie mający tą specyficzną nutkę nieidentyfikowalnego „czegoś”, co pozwala bez problemu rozpoznać, że przyłożył do nich rękę :)
Noragami OST – Taku Iwasakiego
Noragami to rytmy dziwne, pewnie można by je nawet zaklasyfikować jako „etniczne”. Połączenie tego z dobrze dobranym bitem tworzy mieszankę, którą słucham bardzo często, jednak muszę przyznać, że nie nadaje się ona jako podkład do np. nauki, ponieważ zamiast się skupić, człowiek zaczyna bujać się na krześle w rytm muzyki – przynajmniej taka jest moja reakcja gdy tylko słyszę „Delivery” :) A np. „Lurk in the Dark” wywołuje jakiś taki podświadomy niepokój, nie sądzicie?
Wyróżnienie natomiast dostaje soundtrack do One Week Friends – ile ja się naczekałam, aż on w końcu wyjdzie! Wszystko po to by dorwać w moje ręce powyższą piosenkę! Nie wiem co ona takiego w sobie ma, ale porusza we mnie dokładnie te struny, które powinna – kilka dźwięków i jestem w innym świecie. Za OST odpowiada Nobuko Toda – Pani totalnie nowa w przemyśle anime, jednak jeśli tak zaczyna, to oczekuję od niej wielkich rzeczy!
Grafika:
Przeglądając ostatnio jakieś forum na MALu znalazłam bardzo adekwatne zdanie do tej kategorii. Mianowicie oceniać grafikę można różnie – 3/10, 7/10, czasami wręcz 10/10 – ale są takie serie, gdzie jedyną słuszną notą jest ufotable/10 :) Studio to od lat znane jest z niesamowitej jakości swoich tworów, gdzie animacja (szczególnie scen walki w seriach akcji) to istne fajerwerki, a tła miejscami sprawiają wrażenie wręcz fotorealistycznych i tak też jest w przypadku Fate/stay night: Unlimited Blade Works. W tym roku jednak ekipa z ufostołu miała sporą konkurencję, ponieważ MAPPA, której Cygames dało wolność twórczą i nielimitowany budżet sprawiła sporą niespodziankę serią Shingeki no Bahamut: Genesis, gdzie cały styl graficzny odchodził od japońskich standardów (anime było bardziej zachodnio-klimatyczne), a postacie ruszały się z niesamowitą gracją (scena tańca w bodajże drugim odcinku była cudowna!). Malutkie wyróżnienie dostanie także Shaft, ponieważ wbrew wielu opinii, mnie akurat ich lekko nietypowa realizacja Nisekoi ogromnie przypadła do gustu! ^^
Anime:
Tam-ta-da-DAM~! Kategoria na którą w pewnym sensie wszyscy czekali, jednak biorąc pod uwagę moje gusta i przewidywalność, nikogo raczej moim wyborem nie zaskoczę :)
Raz – siatkówka; dwa – sportówka; trzy – przystojniaki; cztery – siła przyjaźni. Tyle mniej więcej mi wystarczyło :D Anime bardzo ładnie zrealizowane, z dobrze dobranym soundtrackiem, nie popadające w przesadę (żadnych super mocy) i tak niezwykle motywujące, że człowiek chce krzyczeć do monitora, a jednocześnie chwycić piłkę, wybiec na boisko i pograć samemu. Haikyuu!!, to sportowe anime, zrobione jak należy ^^
Drugie miejsce otrzymuje wspominany już dzisiaj wielokrotnie Shingeki no Bahamut: Genesis. Czarny koń roku 2014. Nikt się po tej serii niczego nie spodziewał, a jedyne emocje jakie wywoływała, to skojarzenie tytułu z Shingeki no Kyojin. Tymczasem okazało się, że rezultat końcowy można stawiać na piedestale wśród śmietanki anime akcji i pokazywać na nie palcem: „tak się robi dobre przygodówki!!”. Dużo dobrej zabawy, świetne postaci i cudna realizacja. Brawo!
Na ostatnie miejsce podium wdrapały się natomiast ex aequo Barakamon oraz Gekkan Shoujo Nozaki-kun – dwie najlepsze komedie roku, przy których dosłownie piałam ze śmiechu! :D Jeśli coś mi ma rozjaśniać dzień, to właśnie w taki sposób – bez opierania komedii na goliźnie i chamskich dowcipach, a zamiast tego parodiując świat i stereotypy w smaczny sposób :)
Manga:
To nie był dla mnie rok mang. Po zakończeniu odpowiednich anime zabrałam się za Nisekoi (które niestety im dalej się czyta, tym bardziej traci urok – aż chciałoby się potrząsnąć autorem, żeby w końcu ruszył do przodu „główną fabułę”) oraz Noragami (cudo, cudo i jeszcze raz cudo! Oryginał jest o wiele lepszy od ekranizacji i definitywnie spodoba się fanom shounenów z wątkiem miłosnym ;3), zaś z polskich wydań dozbierałam i doczytałam Dengeki Daisy, które oficjalnie zostaje moim ulubionym shoujo wszech czasów :D Poza tym jednak nic innego szczególnie nie zapadło mi w pamięć… nic oprócz największego, mangowego wydarzenia roku oczywiście ;) Czytałeś, nie czytałeś – to nie ma znaczenie. Serię tę zna każdy – Panie i Panowie, po 15 latach i 700 rozdziałach, skończyło się Naruto! [tak, pod spodem są spoilery do fabuły i zakończenia]
Moja przygoda z tą serią była niczym jazda po wertepach (plus wypadłam z toru 60 rozdziałów przed końcem, które to potem maratonowałam). Średni początek, świetna arc z egzaminem na Chuunina, a potem kolejno trochę słabszych chwil przeplatanych naprawdę dobrymi i zapadającymi w pamięć momentami (trening z Jiraiyą, śmierć Asumy, walka z Painem, Gaara in general!). Wszystko byłoby ok, gdyby nie ostatnia, wojenna arc, która trochę zabiła całość, bo była definitywnie za długa i gdzieś po 1/3 ciągnęła się jak flaki z olejem. O co natomiast czepiali się fani po zakończeniu? Nie o wyciągniętego nie powiem skąd final bossa (bossicy?), nie o odpuszczenie wszystkiego Sasuke, choć należało mu się więcej, niż strata ręki. Nie. Wojna, tym razem internetowa, trwająca ładny miesiąc po ostatnim rozdziale dotyczyła ostatecznych shipów. Nawet nie wiecie jaki miałam ubaw siedząc przed tumblrem – tylko popcornu mi brakowało :P Choć może też jestem niesprawiedliwa, bo akurat wspierałam końcowy układ – zawsze lubiłam NaruHine, że już o ShikaTema nie wspomnę (oprócz może SasuSaku, ponieważ powtórzę się – Sasuke powinien dostać od Sakury w, za przeproszeniem, pysk dwa razy mocniej, dwa razy bardziej i najlepiej tak, żeby już nie wstał ;P). Cóż, narzekam i narzekam, ale z ręką na sercu przyznaję, że uroczy, końcowy happy end i u mnie wywołał uśmiech na twarzy :) Marzenie nastoletniego ninja trwające 15 lat wreszcie się spełniło, dorobił się gromadki dzieci, ma kochającą żonę – czemu mu tego nie pogratulować, zapomnieć o gorszych momentach i pożegnać się z mangą Naruto w pokoju? Ja tak właśnie zrobiłam i nie uznaję czasu spędzonego przy tej serii za stracony, a przynajmniej mogę przyznać, że zaliczyłam ten kamień milowy przemysłu anime na całym świecie w całości ;)
Podsumowanie:
Z perspektywy japońskiego przemysłu udał się nam ten rok 2014 ^^ Choć osobiście nie uważam go za szczególnie przełomowy w moim życiu, a i nie wszystko co doświadczyłam dobrze wspominam, definitywnie był on dostawcą wielu nowych przeżyć, które sobie chwalę. Tym samym mam nadzieję, że nadchodzący rok 2015 przyniesie ich jeszcze więcej – chwil śmiechu, beztroski i dobrej zabawy :)
W przyszłym roku pewien etap w moim życiu się zamknie, a otworzy całkiem nowy – bronię moją pracę magisterską, muszę zacząć szukać pracy. Nie mam zielonego pojęcia co to będzie oznaczało dla DU, ale póki co liczę, że nic ^^ Może w końcu wydorośleję i teksty tu zamieszczane będą pełne dystyngowanej powagi? Hmmm… mało prawdopodobne, ale marzyć zawsze można ;P
Wam natomiast życzę udanego Sylwestra, głębokiego oddechu i cieszenia się do ostatka tą naszą długaśną przerwą świąteczną – byście naładowali baterie po brzegi, a w styczniu byli gotowi iść podbijać świat! Za rok zaś, byśmy spotkali się tu znów, w tym samym, albo i większym gronie, mogli kolejny raz stuknąć się kieliszkami i życzyli sobie wszystkiego dobrego z uśmiechami na twarzy ^^
CHEERS~! :*
Kategoria: Artykuły, Różne Tagged: 2014, Anime, ending, Manga, opening, podsumowanie, seiyuu, Soundtrack
