Czekałam na tę serię, oj czekałam! Combo Wit Studio + Hiroyuki Sawano + Takaya Kagami od razu zwróciło moją uwagę i muszę przyznać, że zatopiłam w nim swoje kły jak tylko znalazłam na to chwilkę czasu ;) Owari no Seraph, czy też Seraph of the End, czyli jak zapowiada się najnowsza seria o wampirach? Do Zmierzchu jej daleko, to pewne :P
OPIS: Pewnego dnia Ziemię opanował tajemniczy wirus, zabijając każdego zainfekowanego człowieka w wieku powyżej 13 lat. W tym samym czasie z najmroczniejszych czeluści planety wyłoniły się wampiry, zniewalając osłabioną ludzkość, dzieci zaś traktując jak bydło, którym można się do woli żywić. Yuuichirou Hyakuyi i innym sierotom udało się przetrwać oddając swoją krew wampirom, jednak 4 lata temu chłopak postawił wszystko na jedną kartę postanawiając uciec. Aktualnie jest on członkiem Moon Demon Company (Kompanii Księżycowego Demona), jednostki japońskiej armii zajmującej się polowaniem na znienawidzone przez niego potwory.
OPINIA: Przy pierwszym odcinku Owari no Seraph miałam dosłownie wrażenie, jakbym oglądała film pełnometrażowy, a nie epizod serii tv. Od wykonania, aż po reżyserię, wszystko ma klimat dłuższej historii i człowiek jest szczerze zdziwiony, gdy po 25 minutach widzi napisy końcowe. Projekt postaci może jakoś szczególnie się nie wyróżnia, ale trzyma poziom (za wyjątkiem kulejących w paru miejscach ujęć postaci zrobionych w 3D); co jednak naprawdę robi wrażenie, to tła – na screenach niestety tego nie widać, ale są one niczym malowane farbami lub rysowane pastelami. „Zacieki” kolorów, tu i ówdzie „przeciągnięte” krawędzie… Pięknie to wygląda, a przy okazji wytwarza bardzo konkretny, lekko upiorny nastrój. Bohaterowie to typowe combo, czyli ten-miły-i-ugodowy oraz buntownik, plus mieszanka podejrzanych wampirów i słodkich, mniejszych dzieciaczków. Przy oglądaniu bezwzględnie towarzyszy uczucie, że lada chwila „sielanka” się skończy i stanie się coś złego, dlatego serii cały czas udaje się przykuwać uwagę widza do monitora – kiedy zaś, że tak powiem, „shit hits the fan”, anime nie stroni od pokazywania latających kończyn, czy sikającej wszędzie krwi. Na szczęście nie wydawało mi się, by było to gore dla samego gore, a raczej narzędzie potrzebne do pobudzenia uczucia beznadziei. Także voice acting wyszedł bardzo dobrze – krzyki i rozpacz w głosie Miyu Irino brzmiały wiarygodnie, a fakt, że Takahiro Sakurai gra kolejnego już w swoim dorobku (z całym szacunkiem :P) gnoja, zaczyna mnie powoli bawić ;) Ogółem obsada serwuje całkiem sporo weteranów. Póki co czeka nas 12 odcinków, ale Seraph rozplanowano na dwa cour, z premierą drugiego na jesień. Jeśli miałabym krótko podsumować powyższy tytuł, stwierdziłabym, że jest on swoistą wariacją na temat Shingeki no Kyojin – zastąpiono tytanów wampirami, stopień śmiertelności bohaterów jest podobny, wzniosła muzyka Sawano przygrywa w tle, a my śledzimy przygody rozgoryczonego swoją bezsilnością nastolatka pragnącego zemsty. Jednak podobieństwa podobieństwami, skoro OnS napisał autor Densetsu no Yuusha no Densetsu nie mam wątpliwości, iż czeka nas jeszcze dużo ciekawych zwrotów akcji ^^
NA PLUS: śliczne tła; fajny, mroczny klimat; soundtrack; dobrze poradzono sobie z przedstawieniem aż 8 lat w ciągu jednego odcinka; fabuła wciąga
NA MINUS: 3D czasami trochę kłuje w oczy; główny bohater ma zadatki na typowego, obrażonego na cały świat nastolatka
WSTĘPNA OCENA: 8













Cheers~! :*
Kategoria: Anime, Pierwsze Wrażenie Tagged: 2015, Anime, opis, Owari no Seraph, Pierwsze Wrażenie, Seraph of the End, wiosna
