Dotarliśmy do ostatniego dnia tej krótkiej, notkowej serii – jednak „last but not least” jakby to powiedzieli Anglicy :) Dziś zobaczymy co zasługuje na moje prywatne MVP sezonu letniego! Początkowo myślałam, że wybór będzie łatwy (i nie oszukujmy się, przez wzgląd na moją absolutną stronniczość – był ;P), ale jestem pozytywnie zaskoczona, że co najmniej dwa inne tytuły deptały mu po piętach. Zapraszam na „podium” w zupełnie nieklimatycznej i nie trzymającej w napięciu kolejności, czyli poczynając od zwycięzcy ;> Przy okazji też nie mogę się powstrzymać od pytania: jaka seria waszym zdaniem okazała się największą perełką tych wakacji?
TYTUŁ: Akagami no Shirayuki-hime / Snow White with the Red Hair
OPIS: Shirayuki urodziła się z bardzo rzadkim kolorem włosów – są one czerwone niczym dojrzałe jabłka. Dobrze znany, ale niezwykle głupi książę Raji, zafascynowany jej unikalnością chce, aby dziewczyna za niego wyszła. Ona jednak nie ma zamiaru przystać na tę propozycję, obcina sobie włosy i ucieka do sąsiedniego kraju. Podróżując przez las spotyka młodego chłopaka o imieniu Zen, któremu pomaga opatrzyć rany oraz jego dwójkę przyjaciół. Tymczasem książę Raji wysłał już za nią pogoń. Kim okaże się nowy znajomy Shirayuki oraz jak potoczą się jej dalsze losy?
OPINIA: Ekhm… nie chcecie widzieć ile razy już zdążyłam obejrzeć różne kawałki wyemitowanych dotąd odcinków hahaha xD Mangę tejże serii czytam już od ładnych paru lat i nie da się ukryć, że absolutnie należy do moich ulubionych shoujo. To przeuroczy romans w świecie fantasy, który co prawda bardziej skupia się na życiu dworu królewskiego, niż wielkich przygodach, ale pokazuje to w sposób przyjazny i ciekawy, co widać na ekranie. Co zaś najważniejsze – to wątek miłosny (ostrzegam: uroczy do stadium topienia się w cukrze, ale osobiście uwielbiam fluff ;3) jest tu motywem przewodnim, a anime naprawdę daje radę jeśli chodzi o pokazywanie interakcji oraz „chemii” między postaciami. Nie trudno się zakochać w Zenie i Shirayuki – sympatycznych, ale także inteligentnych bohaterach z przysłowiową „głową na karku”. Od razu widać, że oboje prezentują silne charaktery przez co ich związek jest oparty na równych zasadach – nikt nie jest tu lepszy/gorszy (choć dzieli ich pozycja społeczna). Anime wykonane jest prześlicznie – tła są po prostu piękne (plus zawsze strasznie podobał mi się projekt ubrań Pani Akizuki) oraz świetnie oddają wręcz bajkowo-baśniowy klimat, który pasuje do tytułu podpartego Królewną Śnieżką (co jednak trochę zgrzyta, to skoki w „jakości” rysunków samych postaci). To samo zresztą można powiedzieć o nawet lekko Disneyowskim soundtracku. Co w pierwszej chwili trochę mi nie zaskoczyło, to głos Zena – złem byłoby stwierdzić, że Ryota Osaka tutaj nie pasuje, ale chyba osobiście wyobrażałam sobie go trochę inaczej. No cóż – na całe szczęście do takich detali łatwo się przyzwyczaić, plus cała reszta to strzał w dziesiątkę (FukuJun to genialny Raji; nie mogę się też doczekać, żeby usłyszeć Akire Ishide w roli Izany!!). Wiadomość, iż AnSh dostało split-cour (2 razy ~12 odcinków) jest jak muzyka dla moich uszu – czekam na resztę z ogromnym uśmiechem na twarzy!! :D
WSTĘPNA OCENA: 9
TYTUŁ: Rokka no Yuusha / Rokka: Braves of the Six Flowers
OPIS: Kiedy w głębinach ciemności przebudził się Majin, bóstwo przeznaczenia wyznaczyło szóstkę bohaterów przekazując im moce, dzięki którym będą mogli ocalić świat. Adlet, chłopak będący samozwańczym „najsilniejszym mężczyzną na ziemi”, będąc jednym z wybranych Rokka no Yuusha (Bohaterów Sześciu Kwiatów) wyrusza spotkać się z resztą – na miejsce jednak przybywa siedmiu śmiałków. Herosi podejrzewają, iż pośród siódemki czai się wróg, a początkowe podejrzenia padają właśnie na Adleta.
OPINIA: Wow! Wielkie, wielkie wow! Ta seria to jest dla mnie druga Chaika – tak samo jak w tamtym przypadku, za bardzo się na nią nie nastawiałam, a w zamian pierwszy odcinek zwalił mnie z nóg :D Oczywiście wyolbrzymiam… ale tylko trochę. Bardzo ładna grafika i animacja (scena pojedynku Adleta miała naprawdę dobry dynamizm, choreografię oraz pracę kamery), świetny soundtrack (słychać, że to ta sama Pani, która odpowiadała za OST do pierwszego FMA + ED „Secret Sky” [Mich] absolutnie podbił moje serducho i lekko można go uznać za najlepszy ending sezonu!) oraz naprawdę ciekawe budowanie świata (rzadko anime korzystają z takich aztecko-majowych klimatów). Opowieść jest fajnie zrealizowana (mega podobało mi się pokazanie upływu czasu, gdy Adlet siedział w więzieniu) i zdaje się, że nie spieszy się zbytnio z fabułą, co jest definitywnie pozytywne w obliczu tych wszystkich obciętych z treści adaptacji light novelek. Sami bohaterowie szybko wzbudzają sympatię – mam słabość do postaci z olbrzymią, wpadającą w arogancję pewnością siebie, do której to kategorii zalicza się nasz MC – tym lepiej, że potrafi to poprzeć umiejętnościami. Nashetania za to zdaje się dobrze go uzupełniać – niby podziela jego infantylność, ale widać, że jest przebiegłą spryciarą. Jeśli chodzi o action-przygodówkę tego sezonu, to definitywnie puchar należy właśnie do Rokka no Yuusha :D
WSTĘPNA OCENA: 8+
OPIS: W małym odsetku dojrzewających chłopców i dziewcząt budzą się pewne specjalne zdolności. Yuu Otosaka korzysta ze swoich mocy bez wiedzy otaczających go ludzi, wiodąc w miarę spokojne i normalne szkolne życie, jednak któregoś dnia pojawia się przed nim Nao Tomori, zaś ich spotkanie ujawni jakie przeznaczenie czeka na osoby obdarzone nadprzyrodzonymi zdolnościami.
OPINIA: Co prawda wiem, że w przypadku Angel Beats! też tak było – początkowo człowiek zaśmiewał się nad głupotą bohaterów, a potem był rozjeżdżany przez feelsowy czołg, jednak ilość humoru wpakowana do pilotowego odcinka Charlotte i tak wzięła mnie z zaskoczenia. Takiego ubawu, jak przy oglądaniu wyczynów mendy, oszusta i głupola jakim jest Yuu (CV: Kouki Uchiyama!!), już dawno nie miałam! :) Chłopak swoją osobowością dwulicowego gnoja bez dwóch zdań wygrywa ten epizod – nie da się nie śmiać z jego wyczynów oraz ogólnej abstrakcji jaką prezentują otaczający go ludzie (gość w okularach z miejsca awansował na mojego ulubieńca XD). Jednak po tych 25 minutach od razu widać, iż dobra komedia oraz wyraziści bohaterowie to nie wszystko co ma to anime do zaoferowania. Niedopowiedzenia, przebłyski jakichś niejasnych, dawnych wspomnień, [zapewne] rodzinne problemy – mówimy tu o serii Juna Maedy, więc coś z jego listy „traumatycznych wątków, które należy wykorzystać, by zniszczyć emocje widza” na pewno pojawi się i tutaj. Sęk w tym, że choć człowiek zazwyczaj jest świadom tego przemiału pomysłów, a więc wręcz wyczekuje na nieunikniony cios w serce i tak jak przyjdzie co do czego, zawsze ryczy jak mała dziewczynka :) Solidny tytuł, który póki co spełnia oczekiwania serwując śliczną grafikę (od P.A. Works) oraz zapowiedź ciekawej fabuły.
WSTĘPNA OCENA: 8
TYTUŁ: Gate: Jieitai Kanochi nite, Kaku Tatakaeri / Gate: Thus the JSDF Fought There!
OPIS: Pewnego sierpnia 21 wieku, w tokijskim dystrykcie Ginza pojawiają się wrota do innego świata. Wychodzą z nich dziesiątki potworów i fantastycznych istot, zamieniając Tokio w krwawe piekło. Do akcji natychmiast wkraczają Japońskie Lądowe Siły Samoobrony spychając stworzenia z powrotem do „Bramy”. Aby umożliwić negocjacje między wymiarami oraz przygotować się na ewentualne przyszłe bitwy, JLSS wysyła na drugą stronę portalu specjalny oddział rozpoznawczy dowodzony przez Youjiego Itamiego, 33-letniego oficera będącego otaku. W trakcie rekonesansu natykają się oni na wioskę pustoszoną przez smoka. Kiedy docierają na miejsce, znajdują elfkę, która przeżyła atak. Dziewczyna postanawia przyłączyć się do drużyny i razem z żołnierzami przemierzać ziemie tego nowego i nie zawsze przychylnego im świata.
OPINIA: Od samego początku spoglądałam na ten tytuł przychylnym okiem, ponieważ informacja, że adaptuje zakończoną light novelkę nieodzownie działa na jego korzyść. Ostatnio często prezentuje się nam tylko krótkie teasery serii, które bardziej służą za sposób promocji oryginału niż pełnoprawna samostójka, a tu nie dość, że już na wstępie dostajemy 24 odcinki, to jeszcze jest nadzieja na ewentualną konkluzję. Samo anime może i nie wybijałoby się zbytnio z tłumu „fantasy novelek o bramie do innego świata”, gdyby nie dwa elementy – po pierwsze, wojskowy setting. Słyszałam, że całość co prawda jest bardzo nacjonalistyczna (niech żyje Japońska armia~!), ale… czy choćby Amerykanie nie serwują nam tego samo w swoich filmach o bohaterskich żołnierzach z ujęciem flagi co 2 sekundy? Po drugie zaś dorosły główny bohater – pozornie beztroski, 33-letni samozwańczy otaku (ze świetnym głosem Junichiego Suwabe), który absolutnie wygrał dla mnie pilotowy odcinek w momencie, kiedy bez wahania podciął gardło atakującemu go napastnikowi. Brzmi to brutalnie, wiem, ale ważny jest wydźwięk tej sceny – to wtedy do widza dociera, że oglądamy dojrzałego mężczyznę, a co więcej, wyszkolonego żołnierza, który wie jak się zachować w sytuacji kryzysowej, a nie kolejnego, ratującego świat, super-genialnego nastolatka z moralnymi problemami i wyrzutami sumienia. Właśnie dzięki takiej zmianie konceptu chcę zobaczyć więcej (choć oczywiście nie brakuje też typowego japońskiego humoru oraz lekkiej infantylności postaci, ale całościowo udaje się serii zachować dobry balans między tym co „standardowo” serwują adaptacje ln, a tym miejscami odrobinkę dojrzalszym podejściem, które widzimy tutaj)! GATE podobno zawiera sporo przemocy i zdaje się celować w trochę mroczniejsze tereny niż jej kolorowy plakat – we will see.
WSTĘPNA OCENA: 7+
Cheers~! :*
Kategoria: Anime, Pierwsze Wrażenie Tagged: 2015, Akagami no Shirayuki Hime, Anime, Charlotte, Gate: Jieitai Kanochi nite, Gate: Jieitai Kanochi nite Kaku Tatakaeri, Gate: Thus the JSDF Fought There!, lato, opis, Pierwsze Wrażenie, Rokka no Yuusha, Rokka: Braves of the Six Flowers, Snow White with the Red Hair
