Pierwsza planowana recenzja visual novelki za mną ^^ Jak to zwykle bywa, miało być dużo krócej a wyszło… cóż, jak zawsze :)
Ostatnio właśnie na vn-kach „tracę” mój czas – chyba po prostu cierpię na jakiś wewnętrzny deficyt na słowo pisane. Anime trochę leżą i płaczą, że je nie oglądam, ale jakoś nie czuję póki co na to ochoty. Myślałam, iż może ogólnie nie mam chęci na oglądanie czegokolwiek, ale teoria ta rozwiała się, gdy przypadkiem trafiłam na nowy serial „Sense8” – z ciekawości zerknęłam na niego… i połknęłam całość w 3 dni ^^” (swoją drogą gorąco go polecam!!) Tak więc skoro mogłam przełknąć 12x50min, to chyba faktycznie po prostu muszę sobie zrobić przerwę od japońskiej animacji (oczywiście za wyjątkiem FT i Shirayuki, które to regularnie pochłaniam) – zresztą takie odwyki zawsze świetnie „pobudzają apetyt” :)
Tym samym osobiście siadam do kolejnej powieści graficznej (nikt za mnie tych ogromnych zapasów nie przejdzie!), a was zapraszam na tekst o przygodach charakternej wampirzycy! ;>
Fabuła Princess Nightmare zaczyna się w momencie, gdy rodzina Draculea zmuszona jest przenieść się ze swojej siedziby w Rumunii do posiadłości w Japonii – kraju trochę odizolowanego od reszty świata, przez co nie tak mocno podatnego na wpływy Watykanu, który to za punkt honoru obrał sobie uprzykrzanie życia (czytaj: polowanie na) istotom paranormalnym. Nasi bohaterowie zaś zaliczają się właśnie do tej grupy społecznej, będąc dumnymi przedstawicielami gatunku wampirów. Co prawda nie łączą ich więzy krwi, jednak nie można im odmówić oddania i poświęcenia dorównującego prawdziwym rodzinom. Protagonistką powyższej opowieści jest 114 letnia Little Draculea, „przybrana córka” Vlada oraz „młodsza siostra” Radou. Obdarzona nieśmiertelnością, z ciałem „zamrożonym w czasie” na wieku lat 14, której charakterek i cięty język tyle samo razy wyciągną ją z kłopotów, co wpędzą w następne, jeszcze gorsze. Jej największym pragnieniem po przyjeździe do Japonii okazuje się możliwość uczęszczania do szkoły, coś, czego nigdy wcześniej nie było jej dane doświadczyć jako stworzenie preferujące nocny tryb życia. Jednak gdy dowiaduje się, iż kraj ten oferuje odbywające się po zmroku, tzw. „klasy nocne”, przeznaczone dla uczniów pracujących, czy też w inny sposób niezdolnych do przychodzenia na zajęcia w ciągu dnia, odnajduje w tym okazję na spełnienie swojego marzenia.
PN to vn-ka, która chyba najlepiej ze wszystkich do tej pory przeze mnie czytanych, oferuje wrażenie, jakby czytało się prawdziwą książkę. Dużo w tym zasługi sposobu narracji, gdyż o dziwo gra bardzo często przeskakuje między punktem widzenia, z jakiego widzimy wydarzenia i choć to Little jest główną bohaterką, a podejmowane przez nas decyzje odnoszą się właśnie do jej sposobu działania w tej czy innej sytuacji, co chwila zdarza nam się czytać o czymś co dzieje się z dala od niej, przez co mamy ogólniejszy rzut oka na fabułę. Wydaje mi się jednak, że nawet bez takiego urozmaicenia novelka ta bez problemu przyciągnęłaby uwagę czytelnika, gdyż nasza mała wampirzyca, to naprawdę świetna, charyzmatyczna postać, przy okazji łamiąca sporo stereotypów (tym może pochwalić się ogółem cała vn-ka). Częste odwrócenia ról (jak np. fakt, że to ona czasami broni swojego faceta, a nie na odwrót) oraz obdarzenie jej silnym charakterem obala konwencję bezmyślnej, nudnej protagonistki, przy okazji jednak nie odbierając jej kobiecości (to nie jest ani babo-chłop, ani chłopczyca, tylko pewna siebie, silna dziewczyna). Definitywnie poczytałabym dużo więcej tytułów stosujących takie zabiegi!
Wracając jednak do samej fabuły – podzielona jest ona na dwa główne wątki fabularne: jeden dotyczący laboratorium badań nad istotami nadprzyrodzonymi (zawiera 3 ścieżki), a drugi dedykowany Światu Demonów (5 ścieżek). To też tak po prawdzie jest główna nieścisłość tej historii, gdyż wybierając jeden z nich, gra w ogóle nie wspomina wydarzeń pokazanych w tym drugim. Przedstawiciele Królestwa Demonów chyba powinni ścigać Little, tym samym doprowadzając Tokio na skraj zniszczenia, bez znaczenia czy akurat postanowiła romansować Hellsinga zamiast Radou :P
Same ścieżki prezentują różny poziom i długość – istnieje też sugerowana kolejność przechodzenia, jednak osobiście grałam w nie wedle własnych preferencji i nie wydaje mi się, żebym przez to szczególnie straciła, tudzież miała problem ze zrozumieniem historii. Jedyne co polecam, to załatwić jako pierwszy wątek Shinjiego – jest dość krótki i bardziej służy jako wprowadzenie do historii, plus dopiero jego druga ścieżka to true end. Warto też zaznaczyć, że gra nie pozwala „dobrać się” do Vlada, Phantoma i Radou, jeśli nie przejdzie się jakiegoś innego wątku wcześniej (tym samym tzw. common route Shinjiego nadaje się idealnie na start). Zerknijmy więc na poszczególne ścieżki:
Shinji Kobayakawa (CV: Makoto Ishii) – ledwo wiążący koniec z końcem chłopak z problemami rodzinnymi. Wręcz przesadnie szanujący zasady, ale jednocześnie niezwykle lojalny i oddany – nie jest on może moją ulubioną postacią, ale definitywnie da się lubić (choć bardziej wolę go jako bohatera pobocznego niż LI, gdyż wtedy jest sporo zabawniejszy). Przez całe życie prześladowany był przez demony, teraz zaś wpada na niego roztrzepana, beztroska wampirzyca, której uda się lekko zluzować jego nastawienie do świata. Jak już wspomniałam wyżej, Shinji jako jedyny ma dwie ścieżki: jedną zwykłą, a drugą już dużo bardziej paranormalną. Pierwsza dobrze się sprawdza na początku gry, gdyż fajnie przedstawia całą opowieść, plus chyba jest najbardziej śmieszna ze swoją arc dotyczącą szkolnej sztuki, którą to muszą wystawić uczniowie nocnej klasy (polecam w tamtym miejscu zrobić save’a i poeksperymentować z wyborami, co pozwoli zobaczyć kilka różnych wariacji owego przedstawienia :)). Druga natomiast odrobinę wydaje się true endem tej vn-ki, przy okazji będąc moim zdaniem najciekawszą wariacją wątku Świata Demonów (tę przechodziłam na samym końcu, a więc Shinji otworzył i zamknął dla mnie tę grę).
Ichirouta Inukai (CV: Daisuke Ono) – narwany, pełen energii, prostoduszny chłopak; jeśli zdobędziesz jego sympatię, stanie za Tobą murem nawet w najbardziej kryzysowej sytuacji. Pomijając już fakt, że ścieżka ta jest przeurocza i bez problemu awansowała na pozycję mojej ulubionej, Inukaia ogółem jest całkiem sporo w całej grze i trudno oprzeć się wrażeniu, że romans tu pokazany, jest chyba najbardziej naturalny ze wszystkich zaprezentowanych w PN. Tyle fajnych trope’ów się tu przewija – from hate to love, bickering coupe, action coupe, etc. Nie przeczę, że należą one do listy moich preferowanych wątków (OTP jak się patrzy!), przez co całość naprawdę miło mi się przyswajało. Tak Inukai jak i Little potrafią nieźle skopać tyłki komu trzeba, szczególnie zaś gdy mogą działać wspólnie, gdyż dobrze się uzupełniają, co widać także na innych ścieżkach. Historia Ichirouty należy do arc z laboratorium, bo i on skrywa przed światem paranormalną tajemnicę.
Van Hellsing (CV: Hideki Ogihara) – nie mogło zabraknąć w obsadzie serii o wampirach postaci, która nieodwracalnie kojarzy się z polowaniem na te osobniki. Van Hellsing to i tym razem łowca nasłany przez Watykan na rodzinę Draculea, jednak rozkazy rozkazami, ma on też swoje własne powody by pragnąć na nich zemsty. Jakkolwiek śmiesznie to brzmi, jest on takim trochę tsundere tej vn-ki – pomaga Little, choć kiedy tylko może wypiera się przywiązania do naszego sprytnego dziewczęcia. Trudno nie polubić tego honorowego do przesady wariata, szczególnie mając ubaw z jego uroczego i niezdarnego alter ego, a choć romans pojawia się trochę niespodziewanie, jest nieźle rozwinięty oraz oferuje fajną konkluzję. Ogółem ścieżkę tę (tak samo jak wyżej, należącą do arc z laboratorium) nie da się określić innym słowem niż „hot” – zresztą wystarczy spojrzeć na CG, gdyż na mało którym nasz drogi Hellsing ma na sobie pełną garderobę :P
Franken Ristling (CV: Kishou Taniyama) – sztucznie stworzona maszynka do zabijania z zaskakującymi ciągotami do kulinarnych eksperymentów. Postać reprezentująca stereotyp „lokaja”, a więc nasłuchamy się przy nim jak to „Ojou-sama to-i-tamto”. Fran ogółem jest naprawdę fajnym dodatkiem do obsady (pojawia się tylko w arc laboratorium) i nieźle komponuje się jako kolejny niezwykły mieszkaniec rezydencji Draculea (szczególnie, gdy np. wywołuje zdziwienie wśród uczniów, odwożąc Panienkę Little do szkoły limuzyną), jednak preferuję go właśnie w takiej roli, gdyż jako LI wydawał mi się dość naciągany. Jeśli przeszliśmy wcześniej wątki Inukaia i Hellsinga, jego ścieżka okazuje się dość krótka i może stąd moja reakcja. Nie przeczę jednak, że ma on kilka naprawdę kochanych scen, a zakończeniem potrafi chwycić za serducho ^^
Radou Draculea (CV: Kouji Yusa) – nadopiekuńczy „starszy brat”; wampir zamrożony na wieku lat 16, który to odpowiada za przemienienie naszej bohaterki w kolejną przedstawicielkę gatunku budzących lęk krwiopijców. Jego zaborczość może męczyć, jednak z drugiej strony świetnie się sprawdza, gdy jest obrócona w akcenty humorystyczne. Bardzo podobały mi się flashbacki w tym wariancie historii (arc ze Światem Demonów) – dane jest nam w końcu dowiedzieć się czegoś więcej o naszej głównej bohaterce (a biorąc pod uwagę co przeszła, nie da się nie podziwiać jej radosnego podejścia do życia) oraz początkach rodziny Draculea. Głównym problemem tego wątku jest fakt, że więcej romansu, albo ogółem scen między Radou i Little jest na chyba każdej innej ścieżce, poza jego własną ^^” Plus jakoś tak ogólnie łatwiej tego srebrnowłosego wampira-nastolatka polubić, najpierw zaliczając choć kilka pozostałych wariacji tej opowieści.
Phantom (CV: Megumi Ogata) – czyli duch nawiedzający japońską posiadłość rodu Draculea. Z jednej strony kierowany rządzą zemsty, zgorzkniały upiór, z drugiej psotnik, zwyczajnie w świecie pragnący uwagi oraz akceptacji, której za życia mu brakowało. Ścieżka ta jest okropnie krótka i grając ją po Radou, zawiera dosłownie 2-3 dodatkowe sceny, ale jako właśnie taki bonus była całkiem ok. Co prawda nie można tu mówić o konkretnym wątku miłosnym lecz sprawdza się jako swego rodzaju konkluzja rodzinnych problemów i zaleczenie przeszłych ran naszych bohaterów.
Vlad Draculea – (CV: Hiroki Yasumoto) – „ojciec” Radou i Little, a tym samym najpotężniejszy wampir jakiego widział ten świat. Jednocześnie szarmancki oraz opiekuńczy gentelman, na którym zawsze można polegać. Oj, miałam problem z tą ścieżką – co prawda nie była aż tak niepokojąco odpychająca jak się bałam, ale… To ciągle jest romans 40-paro latka (+kilka setek :P) z 14-latką, a dokładając do tego jeszcze tą całą rodzinną relację między nimi… Nie. Po prostu nie. Lubię Vlada, bo jest bardzo fajną postacią i naprawdę nic do niego nie mam na innych ścieżkach, kiedy to idealnie odgrywa swoją rolę przybranego ojca (i Little traktuje go jak prawdziwego tatę – szanując, ale jednocześnie trochę się go bojąc; i on trochę nadopiekuńczo dba o nią jak o prawdziwą córkę), ale na tym wolałabym poprzestać. Na plus jedynie można dodać, że miał sporo fajnych CG na swojej ścieżce.
Ubolewam, że wersja PC, która to jest przetłumaczona na j. angielski, różni się od rozszerzonej wersji na PS2, gdyż tamta nie dość, że oferuje 2 dodatkowe ścieżki (Prince Chaos Crimson oraz Cheshire mają po jednej), to jeszcze Fran dostał drugie zakończenie. To, że Księciunio nie ma ścieżki w mojej wersji gry, było chyba największym rozczarowaniem :( Podsumowując jednak to co miałam dostępne, definitywnie bardziej podobał mi się wariant historii z laboratorium, gdyż zwyczajnie więcej się tam działo. W Świecie Demonów gdzieś zanikł temperamencik Little, co ostudziło mój zapał do tego wątku.
Z technicznego punktu widzenia mam do wymienienia kilku plusów i minusów. Do pozytywów na pewno zalicza się fakt, iż vn-ka ta oferuje naprawdę sporo CG – pojawiają się często i to nie tylko w odniesieniu do „romantycznych sytuacji”, gdyż pokazują np. ataki czy transformacje bohaterów (tak tak – mamy przemiany tak dziewcząt jak i chłopaków w klimatach magical girls :)). Podobały też mi się tła oraz sprite’y postaci (i fakt, że było ich dużo, bo nawet marginalne postacie je miały), choć tutaj pojawia się pierwszy zarzut, mianowicie było w nich trochę nieścisłości. Szczególnie rzuca się to w oczy przy Hellsingu, który potrafi naprawdę siebie nie przypominać, gdybyśmy chcieli porównać jego poszczególne pozy (pomijając oczywiście ubranie). Tak samo rozwala fakt, że Radou z flashbacków już po wampiryzacji wygląda jak 13-latek, natomiast w teraźniejszości jak 20-latek, a przypominam, że w obu sytuacjach ma mieć lat 16 :P Ogólnie jednak grafika ciekawie trzyma klimat gotyckiego horroru.
Muzyka również bardzo fajnie buduje klimat – utworów jest sporo, a do tych stworzonych na potrzebę soundtracku dołożono też trochę klasyki. Rozpłynęłam się słysząc pięknie zagraną „Sonatę Księżycową” Beethovena ^^ Zaś jakby tego było mało, dostajemy też wpadający w ucho opening (z ręką na sercu – nigdy go nie przewinęłam) oraz nastrojowy ending. Mój ulubiony motyw? Theme Hellsinga… chyba? Wybór jest naprawdę trudny, gdyż gra oferuje ogromną rozbieżność muzyczną, poczynając od iście tajemniczo-cyrkowych melodii, do mocnych, gitarowych riffów!
Główny minus tyczy się jednak trochę innej kwestii – wszystkie wybory są na czas. Mamy tylko kilka sekund na podjęcie decyzji, a gdy przechodzimy już którąś z kolei ścieżkę i lecimy na przewijaniu, (zaznaczmy – nieraz trzeba pomijać nawet z 80% gry), przy okazji czekania, np. przeglądając sobie coś na necie, czasami można się zwyczajnie zagapić i nie zdąży się kliknąć tego co trzeba. Z drugiej strony, to ciekawy pomysł, gdyż brak wyboru także uwzględniony jest jako wybór, czyli skutkuje milczeniem bohaterki, które prowadzi do innych, specyficznych interakcji. Trochę mnie jeszcze męczączył fakt, iż jeśli chcemy odkryć wszystkie CG, każdą ścieżkę musimy zaczynać od samego początku, a nie np. wczytując starszego save’a.
Czas więc na podsumowanie – Princess Nightmare to bez dwóch zdań bardzo dobra visual novelka, która oferuje badass protagonistkę (co ważne, ona także ma seiyuu), sporo śmiechu i kilka chwil wzruszeń. Czytając ją miałam wrażenie, jakbym przerabiała naprawdę dynamiczną powieść akcji – podobało mi się, że choć wątki miłosne się pojawiają, tak naprawdę nie one były najważniejsze, a raczej skupiono się na samych przygodach Little oraz temu jak stawia czoła problemom. Zawsze mam pewne opory przed motywami wampirycznymi, ale cieszę się, że koniec końców wzięłam się za tę grę – długo leżała mi na dysku nieruszona lecz gdy już do niej przysiadłam, zagwarantowała mi naprawdę fajne ~25 godzin dobrej zabawy. Ostatnio vn-ki stale zdają się udowadniać, iż moje uprzedzenia do mitycznych krwiopijców są przesadzone :) W każdym bądź razie, jeśli jesteście w stanie przymknąć oko na kilka niedociągnięć graficznych, a macie ochotę na sympatyczną przygodówkę, zapewniam, że Księżniczka Koszmarów sprawdzi się w tej roli idealnie!
Walkthrough: LINK
Screeny:
Cheers~! :*
Kategoria: Gry, Otome, Różne, Recenzje Tagged: プリンセスナイトメア, gra, Karin Entertainment, otome, Princess Nightmare, recenzja, screeny, visual novel
