Ostatnio systematycznie nadrabiam sporo serii z ostatnich sezonów, które do tej pory tylko leżały i zapychały mi dysk przenośny, więc stwierdziłam, że równie dobrze mogę też napisać o nich parę słów – w końcu w większości przypadków wspominałam tu o tych tytułach w np. Pierwszych Wrażeniach, a więc i na miejscu byłoby wyprodukowanie też kilku zdań podsumowania (zwykle wrzucam takie mini końcowe komentarze na mojego twittera, ale wiem, że nie każdy musi być fanem portali społecznościowych :)). Dodajmy też, że większość naprawdę na nie zasługuje, a pozostałe… no cóż, ostatnimi czasy nie bawię się i bezceremonialnie wrzucam do „dropped” wszystko co mi siądzie. To już niestety nie są te czasy, kiedy ogląda się wszystko jak leci, bo raz że nie ma czasu, a dwa że tym człowiek więcej widział, tym mniej ma ochotę użerać się z durnotami ^^” Ujmijmy to tak: kiedyś miałam chyba więcej szacunku do tego co leciało na ekranie, a teraz mam więcej szacunku do siebie i do własnego czasu – bardzo polecam taką postawę ;)
Nie ma jednak na szczęście tak, że nie ma co oglądać – otóż jest nawet sporo, tylko trzeba zrobić najpierw porządny przesiew :) Na dobry początek, poniżej znajdziecie krótkie podsumowania 5 serii – następne tego typu teksty znajdą się w kolejnych notkach, co zresztą widać po tytule tej obecnej (*ekhm*cz.1*ekhm*) ^^
Tytuł: Gate: Jieitai Kanochi nite, Kaku Tatakaeri
Ilość odcinków: 13
Opinia: Największymi zaletami tej serii jest główny bohater oraz setting. Itami to bardzo fajne połączenie zabawnego otaku z kompetentnym żołnierzem (ave, w końcu dorosły MC), który usilnie stara się stwarzać pozory, że nie ma w sobie ani grama powagi. Natomiast militarny aspekt anime dość fajnie uzupełnia już ograny motyw portalu do innej rzeczywistości – choć z jednej strony jest to trochę makabryczne, z drugiej ma się jakąś taką chorą satysfakcję z oglądania jak to w końcu nasz świat jest tym, który potrafi roznieść wrogą armię w proch pstryknięciem palcami (okazuje się, że nawet smok ma się nijak do starej dobrej wyrzutni rakiet). Fanservice nie wadzi, humor daje radę (obca księżniczka ostro czytająca yaoi mnie zabiła xD) a całościowo, mimo że sieje mega propagandę (japońska armia pokazana jest w mega dobrym świetle, czego nie da się powiedzieć o reszcie świata), seria jest wyjątkowo solidna i z chęcią obejrzę drugi sezon :)
Ocena: 7
Tytuł: Fate/kaleid liner Prisma Illya 2wei Herz!
Ilość odcinków: 10
Opinia: Oglądanie Herz to trochę tak, jakby miało się dwa różne tytuły w jednym – przez pierwsze 5,5 odcinka oglądamy komediowe slice-of-life, a przez kolejne 4,5 niesamowite sekwencje akcji i świat na krawędzi zagłady. Rozbieżność jest spora, a początek potrafi tym SOLem trochę zamęczyć. Tak, jest zabawnie (ryczałam ze śmiechu na odcinku o fujoshi i yaoi!), ale kiedy człowiek z wypiekami na twarzy czeka aż w końcu zacznie się coś konkretnego, każdy kolejny ep życia codziennego naszych (przeseksualizowanych do granic możliwości – yuri kisses w wersji ugh-błe na horyzoncie ^^”) loli jest coraz bardziej frustrujący. Na szczęście jednak Fate/kaleid kolejny raz pokazuje, że gdy tylko się przyłoży, potrafi się odkuć (to samo w końcu miało miejsce przy obu poprzednich seriach). Fajerwerki graficzne i choreograficzne aż wylewają się z ekranu, gdy zaś pojawia się Zarozumiała Złota Shota, na którego to czekałam od pierwszego 2wei, już trudno było mi narzekać ;3 Pojawia się sporo rewelacji fabularnych, ale tym samym sporo się wyjaśni (trzeba pochwalić F/k za podawanie informacji w chyba najprzystępniejszy sposób ze wszystkich serii Fate jakie widziałam). Ogółem Herz stworzyło sobą dobry podwaliny pod „3rei”, które to zostało zapowiedziane od razu po zakończeniu ostatniego odcinka. Jest to o tyle ważne, że mangowa „trójeczka” jest już tym, co ja podpięłabym pod „typowego fejta” – pełna akcji, magii, zagadek oraz pokręconych teorii w brutalnym i bezwzględnym świecie (no i Gila jest tam dużo xD). Rozczarowana jednak jestem samym zakończeniem, gdyż zamiast pięknego cliff-hangera, poszli w anime-original ending, który absolutnie psuje cały suspens.
Ocena: 7
Tytuł: Akagami no Shirayuki-hime
Ilość odcinków: 12
Opinia: Tutaj przepraszam, ale moja opinia jest absolutnie spaczona osobistą miłością do tego tytułu – jak tu się nie cieszyć, kiedy jedna z waszych ulubionych mang dostaje tak solidną i piękną adaptację? Chcąc jednak być obiektywnym, też nie dałabym Shirayuki mniej niż 8. Grafika czasami miała momenty, gdzie sceny/postacie wyglądały na ciut niedopracowane, ale poza tym anime to jest prześliczne, promieniując baśniowo-disneyowskim klimatem tak wizualnie jak i muzycznie. Największą zaletą jednak bez dwóch zdań są bohaterowie – jest to romans między dwójką rozsądnych i inteligentnych postaci (plus mamy też małe odwrócenie ról, ze stoicką i zrównoważoną Shirayuki oraz bardziej emocjonalnym Zenem). Ich związek jest uroczy i komfortowy, bez zbędnych dramatów, miłosnych rywali oraz reszty tego tałatajstwa tak mocno wrytego w „kanon shoujo”. Problemy wynikają ze świata w którym żyją, czy też konwencji społecznych (on książę, ona z plebsu), nie z naciąganych nieporozumień. Na romansie jednak całość się nie zamyka, zaś dodatkowo w pakiecie dostajemy barwną ekipę postaci drugoplanowych (obstawa Zena, Obi, Izana), nadworne intrygi oraz okazję by móc jak idiota pouśmiechać się do ekranu (cuuukieeeeer~~) i w łatwy sposób poprawić sobie nastrój ^^ Czekam na sequel!!
Ocena: 10
Tytuł: Charlotte
Ilość odcinków: 13
Opinia: Seria ta niestety okazała się trochę rozczarowaniem. Pierwszy odcinek, który był świetnie zrobiony (wygląd, humor, barwne postacie i sytuacje, aluzje, że mamy tu do czynienia z większą tajemnicą – idealny start), wygórował moje oczekiwania, ale całość już niestety poległa pod kilkoma względami. Co mnie najbardziej raziło, to pewien brak ciągłości fabuły. Zamiast jednej wielkiej historii, miało się bardziej wrażenie oglądania zbiorku kilku mniejszych wątków – np. pierwsza połowa serii w klimacie obyczajówki zdaje się totalnie oderwana od drugiej, całkowicie pływającej w paranormalnym aspekcie anime. Oglądając końcówkę (która była „rushed as hell”, że się tak wyrażę), człowiek zaczyna się zastanawiać po co było to całe slice-of-life (oraz połowa obsady ;p), skoro później nie miało ono żadnego znaczenia w rozwoju fabuły (i tylko zajęło czas antenowy). Do tego nazwisko Maeda w mojej głowie równa się wodospadom łez (ryczałam na każdym odcinku napisanego przez niego Refraina od Little Busters!), tym razem zaś albo ja byłam w jakimś dziwnym nastroju, albo się nie popisał, bo oprócz posmutnienia w dwóch momentach, większej reakcji Charlotte we mnie nie wywołało. Zaś swego rodzaju czarką goryczy okazał się ostatni ep. To co tam upchnięto równie dobrze mogło być całym sezonem innego anime ^^” Żeby jednak nie było, że tylko narzekam: tytuł ten mimo wad naprawdę przyjemnie się ogląda. Czasami rozbawi, ogółem jest interesujący, a Yuu to dobry główny bohater (szczególnie, gdy zaczyna mu odwalać ;p). Po prostu spodziewałam się czegoś, co wywrze na mnie większe wrażenie. No ale cóż – moje przygody z seriami Key’a to ogółem wielkie hit or miss – ta może nie była kompletnym „miss”, ale do „hit” jej daleko.
Ocena: 6+
Tytuł: Shokugeki no Souma
Ilość odcinków: 24
Opinia: To jest jedno z moich większych zaskoczeń, gdyż po pierwszym odcinku wcale nie miałam tak pozytywnych odczuć co do tej serii. Foodgasmy aka bardzo ekscesywny i sugestywny fanservice trochę mnie odrzucał, a całość wydawała się promieniować jakimś takim niepotrzebnym patosem, ale po kilku odcinkach śmiałam się z tego pierwszego oraz bez słowa zaakceptowałam to drugie. Jakby na niego nie spojrzeć, SnS jest battle-shounenem – z tym, że zamiast na pięści, bohaterowie pojedynkują się za pomocą patelni, garnków i pomysłów kulinarnych. Wszystko jest ślicznie zrobione, humor bawi, a jedzenie wygląda tak apetycznie, że przy oglądaniu człowiek od razu robi się głodny. No i główny bohater – absolutnie uwielbiam Soume!! Brakuje mi w anime postaci tak pewnych siebie (wkraczających wręcz na tereny zarozumialstwa), które potrafią jednocześnie ową postawę poprzeć umiejętnościami. Reszta obsady zaś bynajmniej nie jest tylko tłem dla jego popisów. Definitywnie w najbliższym czasie biorę się za mangę oraz mam wielką nadzieję, że Shokugeki dostanie w przyszłości drugi sezon :)
Ocena: 8
Cheers~! :*
Kategoria: Anime, Posłowie, Różne, Recenzje Tagged: 2015, Akagami no Shirayuki Hime, Anime, Charlotte, Fate/kaleid liner Prisma Illya, Fate/kaleid liner Prisma Illya 2wei Herz!, Food Wars, Gate: Jieitai Kanochi nite Kaku Tatakaeri, Gate: Thus the JSDF Fought There!, recenzja, Shokugeki no Souma, Snow White with the Red Hair
