Widzę, że wszystkich zadziwił mój nagły zapał do pracy <śmiech> Cóż mogę powiedzieć? :) Kiedy nie czuję nad sobą widma napisania 50 stron A4 w języku angielskim, jakoś przyjemniej mi zasiąść do jakiegokolwiek twórczego zajęcia. Po za tym… obiecałam, że będzie więcej notek? Obiecałam! ^^
Dzisiaj będzie trochę “biedniej” jeśli chodzi o ilość, bo PW o tylko dwóch tytułach. Wygodniej mi na bieżąco opisywać to co oglądam – łatwiej jest zebrać myśli na świeżo po seansie, a i zdaję też sobie sprawę, że magazynowanie zbyt wiele anime w jednym wpisie też może być męczące dla osoby czytającej. Tak więc tym razem rzucimy okiem na zwariowane Blood Lad oraz anime o poetyckiej nazwie Gen’ei o Kakeru Taiyou.
Blood Lad – Odcinek 01
OPIS: Staz to dość nietypowy wampir trzymający pieczę na pewną sekcją świata demonów – ludzka krew go nie interesuje, za to jest oczarowany japońską kulturą. Kiedy dowiaduje się, że niejaka Fuyumi Yanagi, japońska nastolatka, przez przypadek zawędrowała do miasta demonów, postanawia tą okazję wykorzystać. Jednak, gdy Staz zajęty jest rozprawianiem się z intruzem, który wtargnął na jego terytorium, niczego nieświadoma Fuyumi zostaje zamordowana przez potwora, co zamienia ją w tułającego się po okolicy ducha. Zawiedziony wampir przysięga, iż znajdzie sposób na przywrócenie młodej Japonki do życia!
OPINIA: Te kolory! Blood Lad powita każdego widza sporą dawką walącej po oczach grafiki, parodią czego się tylko da oraz odpowiednią porcją rozbrajającego humoru – czekałam z niecierpliwością na to anime i miło mi przyznać, że tym razem się nie zawiodłam :) Tematyka wampiro-podobna wchodzi ostatnio większości bokiem przez to, co zrobił z nią Zmierzch – tym razem jednak nasz główny bohater nie rozsiewa wokół siebie blasku swojej emo-bladej chwały, bo okazuje się, że jest… otaku :D Dla Staza Japonia to raj na Ziemi, on jednak ugrzązł w Świecie Demonów, ponieważ pełni tam dość ważną funkcję szefa jednego z dystryktów… do czasu! Kiedy na jego drodze staje młoda Japonka, miłość po japońskiej pop kultury odzywa się w nim ze zdwojoną siłą – ona, oraz uśpione do tej pory wampirze instynkty. Długo jednak nie będą się one manifestować, ponieważ przez przypadek Fuyumi ginie, a krew, która tak go przyciągała, znika razem z jej ciałem, pożartym przez krwiożerczego chwasta xD Strona wizualna poraża – kolory są tak jasne i intensywne, że już po pierwszych sekundach dociera do widza, że nie da się tej serii brać na poważnie. Bardzo ciekawie prezentują się ekstremalnie barwne tła oraz przyjemny projekt postaci. Wygląd dobrze zgrywa się z klimatem anime, które na jednym z pierwszych miejsc bezapelacyjnie stawia komedię! Raz po raz parskałam śmiechem, jako że sporo elementów humorystycznych oparto na parodii innych znanych serii gier, czy mang – najbardziej rozbroił mnie definitywnie dowcip z Final Fantasy w tle, zaś Dragon Ball był tuż za ;] Opening to fajna piosenka May’n (“ViViD”), możemy też spodziewać się kilku popularnych seiyuu. Ryota Ohsaka, który błysnął w Hataraku Maou-sama!, tutaj znów otrzymał główną rolę i póki co sprawdza się świetnie ^^ Ogółem postacie są bardzo sympatyczne – widać, że każdy z nich jest walnięty na swój unikalny sposób, ale jak to w takich seriach bywa, wychodzi im to tylko na dobre ;) Staz od razu wzbudza sympatię poprzez swoje hobby, a fakt, że nie jest wymoczkiem, bo kiedy trzeba potrafi się w sobie spiąć, też działa na jego korzyść. Fuyumi (choć jej klatka piersiowa mogłaby być mniejsza ;P) to dobry balans, jako ktoś odrobinkę bardziej przyziemny i ogarnięty. Ciekawi mnie czy pokusił się tu autor o jakiś wątek miłosny, bo OP i ED zdają się implikować co najmniej przyjacielskie stosunki między tą dwójką ^^ Przez cały odcinek nie mogłam też powstrzymać myśli, że BL kojarzy mi się z krzyżówką Beelzebuba i Soul Eatera, przez ten pokręcony miks komedii, horroru, demonów i serii akcji. Co jednak mnie smuci, to wiadomość, że przed nami podobno tylko 10 odcinków. Nie wiem skąd takie postanowienie, ale definitywnie nie obraziłabym się, gdyby plotka ta okazała się tylko plotką. Osobiście bawiłam się świetnie i z chęcią obejrzę więcej – ciągnie mnie, żeby zerknąć na mangę lecz nadwyrężę moją silną wolę i jakoś się na razie powstrzymam ;> W każdym razie Blood Lad wydaje mi się czymś idealnie lekkim i przyjemnym na lato (ile poważnych treści siedzi w tym tytule dopiero przyjdzie mi się przekonać). Trzeba tylko przymknąć oko na fanservice ^^”
WSTĘPNA OCENA: 8+
Gen’ei o Kakeru Taiyou – Odcinek 01
OPIS: Od najdawniejszych czasów światem rządziły dwie talie kart tarota:
Diabelski Tarot – tarot demonów, które żerują na ludzkich duszach oraz używają ich by sprowadzić ból i cierpienie.
Tarot Żywiołów – tarot czerpiący swą moc z natury, by móc przeciwstawiać się diabelskim kartom.
Dziewczęta wybrane spośród 22 różnych rodów zanurzają się w tą sekretną walkę, stając się osobami władającymi kartami Tarota Żywiołów. Dźwigając przytłaczające poczucie winy postarają się utrzymać równowagę świata… Czy jednak przyniosą ze sobą zbawienie? A może okażą się zwiastunem zagłady? To opowieść o bitwie toczonej przez młode dziewczyny, które nie mogą uciec od swojego przeznaczenia.
OPINIA: Co my tu mamy tym razem? A tak, to jest ten klon Madoki Magici! …czy jednak stwierdzenie to na pewno jest prawdziwe? Gen’ei o Kakeru Taiyou, czy też Il Sole Penetra le Illusioni (czyli “Słońce Przenika Iluzje”), to anime o 12-latce imieniem Akari. Jest słodka, miła, pocieszna i optymistycznie nastawiona do świata. Dodajmy też, że posiada dość nietypowy talent – całkiem nieźle idzie jej przepowiadanie przyszłości z kart tarota, co jak się okazuje odziedziczyła po swojej, już niestety zmarłej, matce. Kiedy jednak zbliża się dzień rocznicy śmierci ukochanej rodzicielki pomarańczowo-włosej, dziwne rzeczy zaczynają się dziać wokół naszej bohaterki – senne wizje, tajemnicze wypadki, złe przeczucia… Sytuacji nie poprawia też psującą się relacja między nią, a jej kuzynką (dziewczyna mieszka u swojej cioci). Odcinek całkiem nieźle pokazuje kontrast między sympatycznym, ciepłym rysowaniem, a dość mroczną tematyką. Kiedy w akcje zaczynają wkraczaj nadprzyrodzone moce oraz motyw magicial girls, ciężko pozbyć się wrażenia, iż zastosowano bardzo podobny zabieg co w Madoce – negatywne emocje opanowujące ludzi zamieniają ich w potwory, mogące zostać pokonane tylko przez magiczne zdolności naszych bohaterek. Nie szczędzono tu krwi, poczucia beznadziei, czy też najważniejszego – ceny za pokonanie owych monstrów, którą jest śmierć “nosiciela” wspomnianych uczuć i usunięcie śladów istnienia tejże osoby z powierzchni ziemi. Fabuła póki co przedstawiła wiele zagadek i mam nadzieję, że uda się twórcom wszystko ładnie wyjaśnić, bo po pierwszym epizodzie nie można pozbyć się wielkiego napisu WTF z twarzy ;) Klimat daje radę. Odcinek oglądałam w środku dnia przy pełnym słońcu, a i tak nie mogłam powstrzymać dreszczy przy niektórych scenach. Definitywnie nie można się tu dać zwieść przyjemnej kresce, ponieważ anime nie stroni od brutalności. Wyróżnić można projekt postaci – choć jest dość prosty, a oczy zajmują pół twarzy, wygląda naprawdę ładnie, a alternatywna rzeczywistość, w którą czasami wskakujemy, ma trochę surrealistyczne wibracje. Bardzo pozytywnie zaskoczył mnie też opening – piosenka “träumerei” LiSY to pierwszy od dłuższego czasu utwór tej wokalistki, który mi się naprawdę podoba, a i animacja tak w OPie jak i całym odcinku stoi na wysokim poziomie. Ogromny plus – nie ma fanservice’u. Zaskakujące biorąc pod uwagę ile loli biega dookoła ;) Same postacie jednak przesadnie się nie wyróżniają. Akari jest dość stereotypową główną bohaterką – osóbka szczęśliwa i do rany przyłóż, której życie zaczyna się sypać. Reszta magical girls pojawiła się tylko przelotem, więc ciężko je osądzać… tylko Kyubeya brakuje ;P A tak serio, to Madoka okazała się prekursorką podgatunku bardziej dramatycznego i nieszczęśliwego mahou shoujo, który porusza poważniejsze kwestie. Powyższe anime zdaje się iść tą samą drogą, ale jak wypadnie w końcowym rozrachunku? Z chęcią się przekonam ^^ 12-latki czytające “Obcego” Camusa nie są czymś normalnym (symbolizm ftw – wystarczy sobie zobaczyć o czym jest ta książka), bo i ta seria normalna się nie wydaje. Gen’ei o Kakeru Taiyou utrzymuje mroczny nastrój i zapowiada niezłą zabawę dla osób lubiących, kiedy anime robi im sieczkę z mózgu – ja się definitywnie na to piszę! :)
WSTĘPNA OCENA: 8
Cheers~! :*
Filed under: Anime, Pierwsze Wrażenie Tagged: 2013, Anime, Blood Lad, Gen'ei wo Kakeru Taiyou, Il sole penetra le illusioni, lato, odcinek, opis, Pierwsze Wrażenie
